czwartek, 10 października 2013

Druga godzina pływania

Od samego początku instruktor łaskawy dla nas nie był, oznajmił, że do wody z nami dzisiaj nie wchodzi. Kobiety górą i siedział z nami w basenie. Nasza trójka od samego początku została wygoniona  na lewą stronę. Pozostałe osoby na prawo na płytko. Prawa strona wykonywała po jednej serii, a nam narzucał jednorazowo trzy serie dokładnie pilnując co byśmy nie oszukiwali i broń Boże oczu zamykali. Ja i moje oczy jak i płuca miałyśmy tego dość. Później było jeszcze gorzej, poprzeczka podniesiona. Czekało nas pływanie, na szczęście z deską. W jedną stronę przy murku, no to sobie myślę, ok w razie czego zatrzymam się, jest stopień (grunt) pod nogami, nie utopię się. Jak usłyszałam kolejną część zadania, powrót po drugiej stronie przy linie, to było gorzej, brak gruntu pod nogami. Nad powrotem zastanawiałam się chwilę, jakby tu się odbić by do liny dotrzeć na dodatek leżąc na plecach. Serce waliło mi jak oszalałe. Pierwsze, udało się bez zatrzymania, komplikacji, jedynie wpadając na instruktora na drugim końcu basenu. Kolejne płynięcia były coraz trudniejsze. Płynięcie przy murku było w miarę bezpieczne, bo łapię się murku, staję na nogi. Przyszedł czas na przedostanie się na stronę liny, 3 głębokie oddechy i dajemy. Zgodziłam się jako jedyna na przepłynięcie na brzuchu bodajże była to żabka. Teraz siedzę i zastanawiam się czy dobrze zrobiłam. Instruktor sobie pomyśli, że taka odważna jestem i coraz trudniejsze dostanę, jeszcze może mi deskę zabierze. Na swoim koncie mam już zaliczone 12 przepłyniętych basenów. Dochodzę do wniosku, że bardzo ważną rolę w tej nauce odgrywa nasz instruktor, pierwszy raz takiego spotkałam. Nabrałam do niego zaufania od pierwszego wejścia do wody i mam nadzieję, że tego zaufania nie stracę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz