wtorek, 8 października 2013

Po pierwszej godzinie nauki pływania

Jak widać, żyję i nie utopiłam się. Pierwsze koty za płoty. Nie pomyślałabym nigdy, że zajęcia z nauki pływania  mogą mnie tak zafascynować. Wczoraj do momentu wejścia do basenu miałam mnóstwo obaw, strachu. Po wejściu do dużego basenu w miejscu 1,20 stwierdziłam, że się nie utopię jak mam 1,70. Instruktor - taką formę przyjmę do określania pana prowadzącego zajęcia. Instruktor od samego początku przyjął taktykę, że jesteśmy małymi dziećmi i trzeba do nas spokojnie, delikatnie podchodzić. Chwała mu za takie podejście. Będąc z nami w basenie dał nam jeszcze większe poczucie bezpieczeństwa i komfortu, bo w razie W jest z nami bardzo blisko. Bardzo dużo poświęcił na podstawowe ćwiczenia, których nigdy mi nikt nie pokazał, a jednak są one potem bardzo potrzebne w dalszym pływaniu. W końcowych ćwiczeniach instruktor zrobił mnie w bambuko. Naszym zadaniem było położenie się na wodzie z deską i machanie nóżkami. Słuchałam jego machasz machasz i tak sobie myślę, kurcze coś mi to za długo, u innych wyglądało krócej, a może mi się tak dłuży. Po chwili instruktor kazał mi się złapać murka i widzę napis 3,5m. No to w oczach strach, szok. Następnie "przetransportował" dwie osoby za ich zgodą, świadomie. Powrót na drugi koniec basenu stał się luzem. Nasza grupa ma być podzielona na dwie części, ponoć nasza trójka będzie miała trudniejsze zadania, ale się nie boję, bo mam zaufanie do instruktora. Byłam w ogromnym szoku, bo nic nie mówił o płatności. Jak zapytałam kiedy to powiedział obojętnie kiedy chcę i ile chcę.
Kolejne relacje z nauki pływania w czwartek.

Coś mi się wydaje, że mój blog będzie inny, które obserwuję. Będzie tutaj dużo informacji, relacji z mojego życia, którymi będę chciała się podzielić z Wami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz